Witam serdecznie Wszystkich przyjaciół z grupy biegusiem.pl, którzy czytają moje relacje, wspierają mnie i mi kibicują. Oczywiście zwracam się również do pozostałych kolegów i znajomych oraz sympatyków, których spotykam na zawodach oraz podczas codziennych treningów. Każdemu dziękuję za słowa wsparcia i dopingowanie mnie w moich biegowych poczynaniach. Pisanie relacji to dla mnie forma wyrażania siebie i swoich emocji. To także możliwość podzielenia się swoimi radościami i sukcesami, ale czasem także i rozczarowaniami oraz niespełnionymi ambicjami. Ten kto śledzi moje biegowe poczynania wie, że ostatnio zdecydowanie więcej mam powodów do radości. Zresztą moje podejście do biegania jest takie, że w pierwszej kolejności muszę czerpać olbrzymią przyjemność z przebierania nogami, a dopiero potem mogę myśleć o wynikach. Po Półmaratonie Tradycji w lesie Gułowskim postanowiłem skupić się na poprawie szybkości i jak najlepszym  przygotowaniu się do jesiennych startów na 5 i 10 km. Dziś pisząc tą relacje mogę śmiało powiedzieć, że plan ten udało mi się osiągnąć. Dlatego właśnie jestem bardzo z siebie zadowolony. Każde bieganie sprawiało mi mnóstwo radości i choć czasem porządnie dawałem sobie w kość  nie narzekałem, tylko dalej ciężko i rzetelnie pracowałem, bo wiedziałem, że tylko to przyniesie efekty. Z uśmiechem i wiarą w siebie czekałem na kolejne starty, aby sprawdzić swoją formę. Szczerze powiem Wam, bo chyba nie wszyscy zdają sobie sprawę, że wiele rzeczy i aspektów treningowych kosztuje mnie jako osoby niepełnosprawnej dużo więcej wysiłku i energii. Nawet jeśli dla niektórych moje wyniki mogą wydawać się przeciętne, to dla mnie jest rzeczą wspaniałą móc poprawić się choćby o parę sekund, czy też zbliżyć się do złamania 50 minut  na 10 km. To nie jest tak, że Ja użalam się nad sobą. Zawszę przecież walczę i nigdy się nie poddaję. Po prostu chciałem podkreślić, że czasem niektórym ciężej przychodzą pewne sprawy i osiągnięcie niektórych celów wymaga czasu. Jak się uda natomiast coś zrealizować to smakuje to wyjątkowo wspaniale. Każdy człowiek jest inny i każdy biegacz ma swoje uwarunkowania. Dlatego chciałbym abyśmy szanowali każdy wysiłek, nieważne czy ktoś biega szybciej czy wolniej. Pokonywanie siebie to coś co bardzo lubię w bieganiu. Przepraszam, że tak się rozpisałem na wstępie, ale tą relację chciałem trochę inaczej rozpocząć i podzielić się paroma swoimi spostrzeżeniami.

 

            Adamowska Dziesiątka to dla mnie kolejny już jesienny start i zarazem powrót po kilku latach nieobecności na te zawody. Bardzo się cieszę, że wreszcie bieg w Adamowie nie kolidował z naszą biegusiową  imprezą urodzinową. Już po raz 9. w Adamowie organizowane były biegi uliczne. Tym razem oprócz głównego biegu na 10 km, był rozgrywany również bieg na 5 km. Frekwencja z różnych względów nie była tak wysoka jak w latach poprzednich. Niemniej jednak z wielką radością pojechałem do Adamowa, gdyż mogłem spotkać się z moimi przyjaciółmi z grupy V-max. Zresztą dla mnie każdy wyjazd na zawody jest świętem i niesamowitą integracją z ludźmi. Zawsze też spotykam się w Adamowie z życzliwością i miłym przyjęciem. Super atmosfera i kameralny charakter tej imprezy, pozwolił na chwilę zapomnieć o masowych biegach w stolicy, w których startowałem. Zarówno na 5 km jak i na 10 grupa biegusiem.pl miała swoich reprezentantów.  Program imprezy został tak ułożony, iż piątka była rozgrywana dużo wcześniej. Dlatego też najpierw kibicowaliśmy ekipie rywalizującej na tym dystansie. Wielkie gratulacje i słowa uznania dla Naszych zawodników. Ja natomiast chciałbym skupić się na dystansie 10 km, na którym miałem okazję pobiec.  Najpierw krótko o moim nastawieniu i atmosferze przedstartowej. Na zawady pojechałem z Arturem, Krzyśkiem i Piotrkiem. Na miejscu dołączyła do nas pozostała cześć ekipy. Atmosfera była bardzo fajna i wesoła. Były żarty i uśmiechy oraz wspólna motywacja i zagrzewanie się do walki. Spotkałem też wielu znajomych z biegowej rywalizacji z którymi miło chwilę porozmawiałem. Pogoda do biegania była w miarę dobra, choć mało optymistyczne były silne podmuchy wiatru, które zapewne będą trochę rozdawać karty. No cóż, myślę sobie, trzeba nastawić się na walkę i nie myśleć o panującej aurze. Nastawienie przed biegiem miałem jak zwykle bardzo bojowe i pełne wiary w siebie i swoje możliwości. Tym razem czułem wielką moc w nogach, a ostatnie treningi były bardzo udane. Wiedziałem, że stać mnie na szybki i dobry bieg, ale miałem w sobie też więcej luzu. Zapewne było to spowodowane startem sprzed 2 tygodni z Lublina, gdzie pobiegłem 50.56 i ustanowiłem rekord życiowy. Po cichu liczyłem, że mogę ten wynik poprawić, ale skupiałem się głównie na tym aby pobiec najlepiej jak potrafię. Chciałem wykonać dobrą robotę i cieszyć się bieganiem. Bariera 50 minut wydawała się dla mnie ciężka do pokonania w tych warunkach, ale podkreślę to jeszcze raz, że nie myślałem o tym zbyt długo. W tym sezonie osiągnąłem już bardzo wiele, dlatego powiedziałem sobie „Kamil nic nie musisz, a jedynie możesz..”. Rób swoje i do przodu.  Tego właśnie się trzymałem w tym biegu. Rozgrzewka tym razem całkiem spokojna i dobra w moim wykonaniu. Wszystko układało się bardzo dobrze, tak więc oczekiwanie na start to była przyjemność. 

 

            Trasa biegu na 10 km miała być płaska i szybka i taka właśnie była. Biegacze mieli do pokonania 3 pętle. Tuż po godzinie 13.15 około 90 zawodników wyruszyło na trasę. Wśród nich oczywiście biegusiowa drużyna. Każdy ze swoimi ambicjami i nadziejami. Ja także miałem plan aby wykorzystać po prostu swoją moc. Pierwszy kilometr znowu mocno mnie poniosło, gdyż tempo tego odcinka to 4.40, a więc jak dla mnie to bardzo szybko. No cóż standard w moim wykonaniu, choć tym razem jak się okazało mogło to mieć jakieś minimalne znaczenie dla końcowego rezultatu.  Pomimo to za bardzo się tym nie przejąłem, tylko postanowiłem biec ile „fabryka da siły”. Muszę przyznać, że tym razem nie będę aż tak szczegółowo opisywał całego biegu, ponieważ niewiele się działo. Biegłem przez większą cześć samemu. Niewielu biegaczy mnie wyprzedziło i Ja też niewielu minąłem. Taka się wytworzyła po prostu sytuacja. Natomiast robiłem swoje, czyli mocno i równo przebierałem nogami i rękami czując we włosach silne podmuchy wiatru. Kolejne kilometry upłynęły mi szybko. Na szczęście po tym początku odnalazłem właściwe tempo i starałem się je trzymać. Na półmetku czas około 25.24, a wiec nie było tak źle. Nogi dalej mnie niosą, a Ja czuję się świetnie, tak więc dalej z wiarą przed siebie gnam do mety. Muszę przyznać, że rozpoczynając każde kolejne kółko słychać było wspaniały doping  kibiców i motywujące słowa spikera. To było bardzo miłe. Miałem moc i siłę w nogach, a myśli były pełne szczęścia, że tak fajnie mi się biegnie. Wiem, że to może nie jest fachowe pisanie o tempie na zegarku czy coś w tym stylu, ale ja piszę o swoich emocjach i wrażeniach z trasy. Miałem radość na twarzy i czułem lekkość i wolność podczas tego biegu. Po prostu to był dobry dzień. Niektórzy moi koledzy zapewne będą wiedzieli o co mi chodziło. Mijając 7 km zerkam jednak na chwilę na stoper. Jest nieźle, ale muszę podkręcić jeszcze tempo, dlatego nie czekam tylko już wtedy atakuję i rozpoczynam długi finisz. Udaje mi się zostawić w tyle 2 współzawodników, którzy biegli tuż za mną. Biegnę najmocniej jak potrafię i nawet nie zwracam uwagi na wiatr, który jednak utrudnia zadanie. Na ostatnim kilometrze kątem oka patrzę na zegarek. Okazuje się, że jest mała szansa nawet na złamanie 50 minut. Nie kalkuluję jednak. Biegnę za to niesamowicie mocno i daje z siebie wszystko. Pomimo zmęczenia na metę wpadam unosząc do góry ręce. Witany jestem wspaniałym dopingiem. Zaraz potem odbieram medal i przyjmuję gratulację od Kasi Artura i Piotrka. To było niezwykle miłe spotkanie na mecie. Dziękuje Wam przyjaciele. Jestem szczęśliwy i dumny z siebie. Pobiegłem 50 min i 14 sek. i po raz kolejny poprawiłem swój rekord życiowy na dystansie 10 km. Po przebraniu się udaliśmy się na mały posiłek. Potem nastąpiły dekoracje i podsumowanie zawodów. Tutaj ekipa biegusiem.pl również osiągnęła sukcesy. 9 i 10 miejsce OPEN zajęli Adam Mitura i Artur Olek wpadając na metę z identycznym czasem 38:49. Dodatkowo Adam zajął 1 miejsce w kat. M20, a Artur był 3 w kat. M40. Katarzyna Iwaniuk-Mroczek wygrała kategorię K20. Ja zaś zostałem wyróżniony i stanąłem na podium w kategorii niepełnosprawnych. Bardzo dziękuje organizatorom za to, że docenili wysiłek i trud osób niepełnosprawnych.  Wielkie gratulacje dla wszystkich z Naszej ekipy. Szczególne brawa za życiówki dla Daniela i Piotrka.

22309081 1465059260256993 8565416626668157074 n

           

               Podsumowując chciałbym powiedzieć, że to był dla Mnie niezwykle udany powrót do Adamowa na październikowe zmagania na 10 km. Zrealizowałem swoje założenia na ten bieg, czyli wykorzystałem swoją formę i pobiegłem najlepiej jak tylko mogłem. Oczywiście można się zastanawiać czy gdybym tak szybko nie zaczął to byłoby złamane 50 minut. Ale takie gdybanie nie ma sensu, a ja nie mam do siebie o to pretensji. Jestem szczęśliwy z tego jak rewelacyjnie mi się biegło i z tego, że poprawiłem swój najlepszy wynik na dychę. Tak jak pisałem na wstępie tej relacji, na pewne rzeczy potrzebuję trochę więcej czasu. Natomiast wierzę, że mój wysiłek i zaangażowanie w treningi przyniosą mi prędzej czy później pokonanie granicy 50 minut.  Na pewno cieszy mnie również fakt, że jako zawodnik zrobiłem spory progres. Jeszcze kilka miesięcy temu zawody na 10 km kończyłem z wynikami w przedziale 54 – 59 minut. Teraz zaś udaje mi się biegać w granicach 50 – 53 minuty. Pomogły mi odpowiednie treningi. Zauważyłem jak ważna jest jakość treningu, a nie tylko ilość przebiegniętych kilometrów. Ostatnia rzecz odnośnie mojego biegania. Podczas ostatnich startów zauważyłem, że potrafię od 7 czy 8 km zdecydowanie podkręcić tempo, a nie tak jak bywało kiedyś zdecydowanie słabnąć w końcówce. To też świadczy o tym, że udaje Mi się realizować swoje postanowienie, aby stawać się lepszym biegaczem. To tyle na razie. Jeżeli ktoś czyta to fajnie, a jeśli nie to nic nie szkodzi, ponieważ ja i tak będę pisał ponieważ lubię to robić. Jeśli kogoś zanudziłem to przepraszam. Kolejna impreza już w sobotę. 6 urodzinki naszej wspaniałej biegowej rodzinki. Raczej z tego wydarzenia nie będę pisał relacji. Mamy co świętować, ponieważ był to rok pełen pięknych chwil i sukcesów.  To jeszcze na pewno nie koniec, tak więc ciąg dalszy nastąpi…… Trzymajcie się ciepło. Biegowe pozdrowienia od Kamila.   

 

Oto nasze wyniki:

 10km

 

9. Adam Mitura 38:49
  Artur Olek 38:49
44. Katarzyna Iwaniuk-Mroczek 45:37
53. Łukasz Widz 47:02
57. Piotr Warowny 48:06
64. Kamil Rafeld 50:14
81. Jacek Wosk 55:41
85. Jarosław Malinowski 57:40
86. Krzysztof Baranowski 57:46
87. Daniel Stoń 59:06
88. Piotr Bany 01:02:07

 Ukończyły 92 osoby

 

5km

 

14. Krzysztof Kubak 23:12
23. Łukasz Timoszuk 25:30
37. Jakub Stoń 30:43

 Ukończyło 40 osób

 

15.10.2017 Adamów 1000

fot. Łukasz Timoszuk

Kalendarz wydarzeń

Kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30
  • nasze biegi
  • polecane biegi

 

 

fdm wroblewska