Równo tydzień temu o tej porze wchodziłem pierwszy raz na Łopiennik. To był piekielnie ciepły wieczór, a ostatnie strome podejście wycisnęło ze mnie sporo potu. Za chwilę zaszło słońce i kolejny szczyt zdobywałem już przy świetle latarki.

Minął już tydzień a ja prawie w każdej wolnej chwili przywołuję obrazy jakie towarzyszyły mi na trasie. To wieczorne podejścia w jeszcze gorący wieczór, nocne bieganie po niższych partiach Bieszczad, światła czołówek gdzieś w lesie przed mną i za mną oraz bardziej wymagające podejścia o poranku, to też ból jaki towarzyszył przy zejściu z Łopiennik przez za mocno zawiązane buty.

 

Do ostatniej chwili byłem przekonany że start na tak długim dystansie i na tak wymagającej trasie przy moim nikłym doświadczeniu to jednak nie była do końca przemyślana decyzja. Ale stało się i starałem się do tego startu przygotować najlepiej jak tylko potrafię. Mógłbym teraz poświęcić cały rozdział o przygotowaniach, bo to one decydują o tym jak te starty wychodzą. Napiszę tylko, że rozpisałem trening na ponad 6 miesięcy, równo 27 tygodni i wyszło z tego sporo ponad 2000 km.  Poza krótkim okresem w lutym, gdzie dopadło mnie zmęczenie muszę powiedzieć, że bardzo sumiennie trzymałem się założeń, nie odpuszczałem biegań, a jeżeli była potrzeba to plan modyfikowałem na bieżąco. W sumienności realizacji planu upatrywałem swoją szansę na ostateczny sukces. Z perspektywy czasu żałuję, że nie udało się wyskoczyć 1-2 na weekend w górach. Czy czułem się przygotowany? Nawet jeśli tak to chwilę przed startem ta pewność siebie na chwilę mnie odpuściła. Ile to km, ile godzin, cała noc i nie wiadomo ile dnia, co ja tutaj robię?

 

Strzał i zapomniałem o wszystkim, ahoj przygodo. I tym właśnie był dla mnie cały bieg. Niesamowitą przygodą w Bieszczadach. To super trasa prowadzona mniej znanymi szlakami i drogami. Przez całe zawody przelecieliśmy przez tylko 3-4 miejscowości, całość po łąkach i lasach, samego asfaltu myślę, że było niewiele więcej niż 5km. To super punkty kontrolne, na które wchodziło się jak do innego świata. To wreszcie super ludzie, których poznałem na trasie – dziób mi się nie zamykał i lubiłem biec w towarzystwie, zwłaszcza w nocy (perspektywa spotkania się samemu z misiem nie była dla mnie zbyt kusząca). To również ból czwórek jakiego doświadczyłem na ostatnich kilometrach, przez co zamiast zasuwać do mety, ostrożnie stawiałem nogi by minimalizować ból mięśni. To blisko 18 godzin spędzonych w trasie, blisko 3x dłużej niż trwały moje najdłuższe zawody.

34668411 1891313077585490 8034194879351357440 n

 

Wykonałem kawał ciężkiej roboty by ten dzień dał mi jak najwięcej satysfakcji i tak się stało. Jeszcze w poniedziałek zarzekałem się, że szybko nie wrócę na trasy Rzeźnika, dziś już nie jestem tego taki pewien. Już tęsknię.

To wszystko by się nie stało gdyby nie cała masa ludzi, którzy stoją za tym co by nie mówić sukcesem (może niewielkim, ale dla mnie gigantycznym). Przede wszystkim najbliższa rodzina, która dzielnie znosi moje wieczorne i nocne wyprawy w miasto i las. To również dzięki Nim ten wyjazd był dla mnie niesamowity, pozwolili mi poczuć się jak mistrz. Podziękowania należą się też ludziom z grupy których starty są dla mnie niesamowitą inspiracją do dalszego biegania: Adamowi, Jackowi, Paulinie, Grześkowi, Arturowi. Podziękowania również za powitanie na mecie, bez kitu czułem się jak mistrz świata: Monika, Wojtek, Polutek, Wiktor, Kasia, Marta, Bartek (nie wiem kto mnie sieknął szampanem po oczach, ale przez chwilę przed metą nic nie widziałem),

 

34624280 1735082779873341 2701053255407894528 n

 

Robert biegnący obok z telefonem (do tej pory film wywołuje u mnie masę emocji). Na mecie spłynęła na mnie potężna fala pozytywnych emocji i ciepła. Bartkowi za wsparcie chyba w najgorszym dla mnie momencie, oj długo bym się jeszcze turlał i turlał z tej górki do Cisnej. To również podziękowania dla ludzi z trasy Rzeźniczka, którzy zmagając się z własnym startem wspierali mnie dobrym słowem i dopingowali na tych ostatnich moich kilometrach.

Ja tu jeszcze wrócę…

 

34365043 1886437374739727 7107355273475391488 n

 

fot. Paweł Klasa Fotograf , Magdalena Bogdan

 

Rzeźnik Ultra 115km

Paweł Filipek

miejsce 7/183 , 1 w kat. M30, czas 17.55.01

Kalendarz wydarzeń

Kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30
  • nasze biegi
  • polecane biegi

 

 

fdm wroblewska