Jak ten czas szybko leci. Ani się człowiek obejrzał, a tu bach i na kalendarzu 30 września. I tak, wczesnoranny powrót z wesela, jeszcze godzinka snu i o 5 rano budzi mnie dźwięk budzika. Szybka kawa, lekkie śniadanie, ekwipunek w dłoń, buziak od żony i wypad w objęcia mroźnego poranka. Jeszcze drapanie szyb i można wyruszać na miejsce zbiórki. W końcu o 6 rano wyruszamy wesołym busem w stronę stolicy. Podróż w takim wesołym gronie mija bardzo szybko. Udaje nam się dojechać na samą metę i punkt z depozytami. Stąd niedaleko do startu. Na miejscu odbieram swój pakiet od niezawodnego kolegi Krzysztofa, oddaję resztę majdanu do depozytu, obowiązkowa kolejka do toi toia, zdjęcie grupowe i każdy udaje się na start, żeby zająć miejsce w swojej strefie czasowej. W głowie jedna myśl, czemu zawsze pomysł o zapisaniu się na maraton, w dniu startu już nie jest tak zajebisty ?  Na chwilę przed godziną 9:00 z głośników rozbrzmiewa „Sen o Warszawie”. Wzruszenie ściska gardło i zaczyna się. Dzięki spikerowi wiemy, że elita już wystartowała. My do linii startu dotrzemy na 9:15 i dzięki temu, że tegoroczna trasa była zapętlona, będąc na około 200 metrze po starcie możemy zobaczyć elitę, która właśnie biegnie już na 5 kilometrze i mija nas drugą nitką trasy. I tak oni w swoją stronę, a my w swoją.

 

Pierwsze 500 metrów, jest radość, jest moc. Spoglądam w pogodne niebo, słoneczko pięknie świeci i już wiem dlaczego tu jestem. Po tą energię natury i emanującą, bynajmniej na razie, wokół mnie radość współuczestników niedoli. Na 3 kilometrze doping od koleżanek i kolegi z grupy dodaje mi mocy i wbiegam po raz pierwszy tego dnia na Wybrzeże Gdyńskie. Płaska długa prosta. Zaczynają nas wyprzedzać czołowi zawodnicy biegnący na 5 kilometrów. Skręcamy w Krajewskiego i zaczyna się mocny podbieg. Na szczęście jest moc, nogi pracują, więc z uśmiechem pokonuję ten podbieg, choć wiem, że dziś jeszcze raz go będę pokonywał i już wtedy nie będzie to tak radosne. W okolicach 5 kilometra dostrzegam znajome żółte koszulki, to ekipa z Biegający Świdnik wspiera maratończyków swoim dopingiem. Po chwili widzę Marka z biegusiową flagą, przybijamy piątkę, szybka wymiana zdań i lecę dalej. Wbiegamy na Most Gdański, z którego rozpościera się piękny widok na naszą stolicę. Zaraz za mostem parę zawijasów i wbiegamy pozwiedzać warszawskie ZOO i choć powietrze dość rześkie, to nawet hipopotam wyłonił się z wody, żeby popatrzeć na tych wszystkich kolorowych biegaczy. Wybrzeżem Szczecińskim docieramy do Mostu Świętokrzyskiego, a  tam jak zwykle czekają na nas niezawodne maskotki z organizacji WWF Polska i obowiązkowo nie ma bata, muszę przybić z każdą z nich piątkę. Mostem Świętokrzyskim przebiegamy ponownie Wisłę i kierujemy się w stronę Łazienek Królewskich, a tam na Agrykoli czeka na nas liczna strefa kibica Fundacji Rak’n’Roll, która dodaje nam mega energetycznego kopa. Na pożegnanie z Łazienkami Królewskimi spotykamy Spartan, którzy częstują chętnych kubkiem ciepłej herbatki z nutką cytryny. Po herbatce czeka na nas 400 metrowy podbieg ulicą Belwederską. Prawdziwa zmora. Dobrze, że to dopiero 15 kilometr, a nie trzydziesty-któryś.

 

Pozdrawiamy prezydenta przy okazji mijania Belwederu i wbiegamy w Aleje Ujazdowskie, potem Plac Trzech Krzyży i Nowy Świat. Dopiero teraz sobie uświadomiłem, że nie mogę sobie przypomnieć, czy była palma, czy jednak jej nie było. Na Krakowskim Przedmieściu spotykam małą dziewczynkę, która trzymając w obu rączkach garść skitelsów idzie i częstuje nimi nadbiegających zawodników. No i co, dziecku odmówisz. Ja pierdziu, jaki ten cukierek był pyszny. Dzieciaki są niesamowite i wkurza mnie widok biegaczy, którzy obojętnie mijają wyciągnięte rączki dzieciaków czekających tylko na to, żeby przybić z nimi piątkę. Dalsze kilometry bez znaczniejszych momentów godnych opisania, aż do 25 kilometra, gdzie na pit stopie okazuje się, że zabrakło kubków i jedynie szczęśliwy zbieg okoliczności sprawia, że jednak udaje mi się tam uzupełnić płyny.  Za to na 30 kilometrze już tak fajnie nie jest, bo tam okazało się, że już nic do picia dla nas nie mają. Na szczęście upału nie było i dało się wytrzymać, choć nie powiem, że cała ta sytuacja nie spowodowała podniesienia poziomu wkurwu. Dodatkowo na 31 kilometrze, kiedy to już trzeci raz znaleźliśmy się w miejscu startu, pojawiła się myśl żeby rzucić to wszystko i zamiast w prawo, skręcić w lewo, by po paruset metrach znaleźć się w okolicach mety.
No ale przecież to już tylko 11 kilometrów, więc wybór jest jeden, wyłącznie w prawo. Na szczęście na 32 kilometrze dostrzegam tabliczkę z napisem „A mogłeś wybrać szachy”, co w tej sytuacji wprawia mnie w tak dobry humor, że do 35 kilometra czuję powrót mocy. Na 40 kilometrze kolejny pomysłowy baner z napisem „Najpierw meta, później kupa”  i jak tu nie kochać tych pomysłowych kibiców. Dobra jeszcze przede mną 2 najdłuższe kilometry. Wizualizuję sobie w głowie tą całą radość z dotarcia do mety i dzięki temu docieram do 41 kilometra, a tam nagle eksplozja endorfin i czuję, że jestem nieśmiertelny. Cały ból znika, prę jak ruski czołg do przodu, przed siebie, do mety.

 


Po drodze wyprzedzam jeszcze sześcioro zawodników. Przed metą słyszę doping Miśka i jest widzę ich, czekają tam na mnie z Kornelią, krzyczą, machają. Podbiegam do nich, żeby chociaż piąteczką podziękować im za doping i jest, linia mety, medal na szyi, ulga, radość i znów pojawia się myśl – ja chcę jeszcze raz. Jeszcze uściski i wspólne zdjęcie z niesamowitą Anią i z czystym sercem mogę powiedzieć sobie w duchu – odwaliłeś kawał nikomu niepotrzebnej roboty.

 

W tym miejscu chciałbym podziękować wszystkim tym, którzy wsparli moją zbiórkę dla Fundacji Spartanie Dzieciom. To dzięki Wam udało mi się zebrać kwotę 690 zł i to między innymi dzięki Waszym wpłatom, właśnie dziś 1 października o godzinie 12:00 odbyło się uroczyste otwarcie Spartańskiego Integracyjnego Placu Zabaw dla dzieci z niepełnosprawnościami, który  powstał w Łazienkach Królewskich. Jak kiedyś tam zawitacie, to będziecie mogli zobaczyć, jakie wspaniałe miejsce dzięki Wam powstało. Jeszcze raz z całego serca Wam dziękuję i już zapowiadam kolejną zbiórkę dla Spartan, przy okazji przyszłorocznego Półmaratonu Warszawskiego.

 

5600264030781440

40. Maraton Warszawski - wyniki biegusiem.pl

Kalendarz wydarzeń

Kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30
  • nasze biegi
  • polecane biegi

 

 

fdm wroblewska