Dzisiaj na blogu kluczowa zmiana.
Bo będzie wersja wierszem spisana.
Pomysł od dawna chodził po głowie.
Więc tą relacje wierszem opowiem.
 
Kozła zobaczysz w herbie Lublina.
A inny Kozioł biegi nagina.
Rogaty znalazł nowe wyzwanie.
Że trzy i dziewięć na dychę złamie.
 
O jedenastej wyszedł więc z domu.
Na Drugą Dyszkę do Maratonu.
Stawił się rogaś gdzie start i meta.
A tam już trwała biegowa feta.
 
Zanim przed biegiem będą rozruchy.
Pouskuteczniać trza pogaduchy.
Z Wojtekiem patrzymy w ten sam punkt składnie.
Ależ ta Kasia wygląda ładnie.
 
47100575 1512880905512308 8090655183689744384 o

fot. Sportowa Witaminka Kasia

 
Z Poczty zebrała się grupa zgrana.
Poznajcie Tomka, znacie Goliana.
Kiedyś siedzieli tylko z browarem.
Teraz biegają te konie stare.
 
Clipboard02

fot. Sportowa Witaminka Kasia

 
Zanim wybiła za pięć dwunasta.
W Koźle napięcie zaczyna wzrastać.
Czas już rozruszać te stare gnaty.
Bo start za chwilę, a nogi z waty.
 
W czasie gdy Kozioł rozgrzewkę robił.
Marek z Damianem ostro się głowił.
Jak do współpracy skłonić Kozioła.
Bez nich trzy osiem zrobić nie zdoła.
 
Już tłum na starcie, oczekiwanie.
Na to co zaraz tutaj się stanie.
3,2 i 1 BAM! strzał startera.
Nic trzeba lecieć, niech to cholera!
 
Gdy ledwo wpadłem na pas startowy.
Wnet się zaczęły wstępne rozmowy.
Marek Wójtowicz tak do mnie gada.
Do po prawicy swego sąsiada.
 
“Dołącz Się Kozioł stworzymy grupę
Złamiesz trzy dziewięć i to z przytupem”.
Pomyślał Kozioł “niechybnie zginę
Czy pobiec z Markiem i z Serafinem?”.
 
Wszak zawodnicy to pierwszej roty,
Wycisną ze mnie ostatnie poty.
Chyba zbyt dla mnie wysokie progi.
Jak nic przed metą złożę swe rogi.
 
Marek zobaczył moje wahanie
I rzecze do mnie hej mocium panie
Pierwszy kilometr na dużym pędzie.
Potem następny i... jakoś będzie.
 
Brzmiało rozsądnie, brak słabej strony.
Z planu był Kozioł zadowolony.
A że Wójt z dobrej strategii znany.
Myślę raz kozie, to zapiżamy!
 
Pierwszy kilometr wchodzi aż miło.
Oby jak zwykle się nie skończyło...
Oj może zwolnij Kozioł cholero...
Czas przy znaczniku trzy i pięć zero.
 
Clipboard03
fot. Grzegorz Skulimowski Photography
 
 
Teraz pod górę spinam pęciny.
A tu do mety tak z pół godziny.
Jest ogień w nogach, droga szeroka.
Nim się spodziałem była Głęboka.
 
Spojrzał Koziołek znów na zegarek.
Do boju!!! Krzyczy Listopad Darek.
Koźlina łamie wszelkie bariery.
Drugi kilometr czas trzy, pięć cztery.
 
Teraz już płasko lub ciut pod górę.
Lecimy trójcą zgodnie jak chórem.
Gnam jak ma haju ale bez hery.
Trzeci kilometr znów trzy, pięć cztery.
 
W oddali widać już miejsce kaźni.
Widok podbiegu me oczy drażni.
Mareczek do mnie: "pocinaj ładnie,
Jak wbiegniesz pierwszy nie czekaj na mnie".
 
Biegniemy w nogę, hej lewa, lewa.
Byłoby łatwiej jakby ktoś śpiewał.
Oj tempo spadło, nie ma już hurra
Na skrzyżowaniu kończy się góra!

 

Clipboard04

 fot. Jacek Lisowski

Teraz już z górki choć puls szaleje.
Uff już w oddali widać Aleje.
5 kilometrów, zerkam na czas.
Prawie dwadzieścia...plan poszedł w las.
 
Wtem na Kraśnickiej trener podbiega.
I drze się "Kozioł nie bądź lemiega.
Rusz się niemoto, masz jeszcze siły.
A na Lipowej masz wypruć żyły!
 
W rogatej głowie to się nie mieści.
Skąd się wziął zając ten na czterdzieści...?
No nie ma żartów, zapindalamy.
Do odrobienia minutę mamy.
 
Teraz miarowo Kozioł pomyka.
W jednostce obok miał porucznika.
Słowa trenera miały pokłosie.
Szósty kilometr w trzy, cztery osiem.

 

Clipboard05

 

Saski po lewej w tle już Lipowa.
O dziwo mocna wciąż koźla głowa.
To co się dzieje w niej się nie mieści.
Siódmy kilometr w trzy i czterdzieści!!!
 
Teraz mocno w dół, już Piłsudskiego.
Dalej rogaty!!! Dalej kolego.
Lecą sekundy z tarczy zegara.
Lecz już z dopingiem spieszy Barbara.
 
Noga ruszyła hoooop przez Bystrzycę.
Od razu lepiej z takim kibicem.
Ósmy kilometr, z prawej rowery.
A tempo piękne trzy, cztery cztery.
 
Już wbieg na wiadukt, oczy zamykam.
O słupek prawie wręcz się potykam.
Już siłą woli nogi zadzieram.
Niech to się skończy... chyba umieram...

 

 Clipboard29

fot. Grzegorz Skulimowski Photography

 

Teraz ciut z górki, otwieram oczy,
A tu Serafin coś mi odskoczył.
Widzę, że ciśnie na sporym lajcie,
Ej no koledzy!!! Hej poczekajcie!!!
 
Tu już u Kozła nietęga minka,
A uchwyciła to Witaminka.
Marek odbiega trochę na prawo.
I rzecze do mnie “no dalej żwawo!!!
 
Zrobię Ci miejsce, leć moim pasem,
Zrobisz 38 i to z zapasem”
Zdjął powróz z rogów: ”no dalej w drogę,
Ciągnę cię tyle, dalej nie mogę”.
 
Zerwał się Kozioł już widzi metę,
Wyciska z racic ostatnią petę.
O odpuszczaniu nie ma już mowy,
Skrzą we wsze strony iskry podkowy.

 

Clipboard30

fot. Sportowa Witaminka Kasia

 

Ostatnie metry już linia mety.
A u Kozioła płoną skarpety.
Wpadam na metę, mam to! Zwycięstwo!
Zagłoba rzekłby “Bóg nagrodził męstwo!!!”.

 

Clipboard31

fot. Maciej Kaczanowski

 

W pół kroku za mną Marek już wpada
Ległem w ramiona z biegu sąsiada.
Jeszcze niedawno obcy se byli,
Teraz na mecie "miśka" strzelili.

 

Clipboard32

fot. Mirosław Terlecki

 

Jest! Mam! trzy osiem... zadowolony!
Teraz w nagrodę "Rolnik szuka żony".
Czas już najwyższy fetę zaczynać,
Wtem tuż przede mną jest Gilotyna.
 
Jaki jest Paweł każdy to wie.
Prędzej “da mięsem" niż schwali cie.
Dzięki życiówce wygrałem przyszłość.
Pogratulował, skreślił pastwisko.
 
Oj podziałała na mnie pochwała.
Duma rozpiera, że głowa mała.
Jedno marzenie w głowie się mieści.
Stanąć przy Pawle z raz w M40.

 

Clipboard33

 
O jednym wspomnieć tu jeszcze muszem.
Że się spisała grupa biegusiem.
Bo nasza Ola znów zaszalała.
I na pudełku wśród kobiet stała.
 
Tuż przy Arenie jest spora łączka.
Krzyknął Yaromir, złapiesz zajączka?
Zwiewał od serca, robił uniki.
Musiałem zdobyć te baloniki!

 

Clipboard34

fot. Maciej Kaczanowski

Już wraca Kozioł zadowolony.
I pręży dumnie zdobycz-balony.
Wrócił do domu i problem ma.
Wszak koźląt trójka, balony... Dwa...

 

Clipboard35

fot. Sportowa Witaminka Kasia

 

Fejsbuk zakipiał, były owacje.
I posypały się gratulacje.
Wnet pojawiły się fakty nowe.
Zdobyłem podium za "Mundurowe"!
 
Podniósł Kitlinski Piotr nam opłatę.
Teraz frekwencję ma niższą zatem.
Porezygnują szybsi na amen.
W ten sposób w OPEN na pudle stanę.
 
Po dniu atrakcji Kozioł zmęczony.
Padł na łóżeczko tuż obok żony.
Ale dość krótko trwało to spanie.
Bo już o pierwszej przynosił Anię.
 
Michał sam przyszedł tak po godzinie.
Rafał zapewnił kworum w rodzinie.
Gdy jeszcze było długo do rana.
To lista była odfajkowana.
 
Leżę na boczku ciut przykurczony.
Tak jak glonojad w ścianę wklejony.
I chociaż trochę mi braknie tchu.
Nigdzie nie pójdę, dobrze mi tu.
 
Patrzę na zegar godzina piąta
A ja na łóżku już mam ćwierć kąta
I może fakt ten wywoła zdziwy,
Prawdziwie byłem wtedy szczęśliwy.
 
Z tej opowieści morał jest znany.
Nie tylko to, że najlepiej u mamy.
Pasja jest dzisiaj, jutro jej ni ma. J
Jedno niezmienne: BÓG i rodzina...

 

 Clipboard36

 

 

 

Kalendarz wydarzeń

Marzec 2024
P W Ś C P S N
1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31
  • nasze biegi
  • polecane biegi

 

 

fdm wroblewska