fot. Grzegorz Skulimowski Photography
Już prawie miesiąc od Drugiej Dychy
Na której Kozioł nie zrobił kichy.
Kontynuując dobre początki.
Czas na relacje z zimowej piątki.
Trasa zawodów dla Kozła znana.
Jak to w Lublinie ciut falowana.
Rok temu na niej, gdy słońce grzało.
Koźle 20 prawie złamało.
Lista startowa dawno przejrzana.
Czy on go weźmie dzisiaj za rogi?
A tu prognozy, że śliskie drogi.
W dodatku tydzień przed nasz nieboga.
Futro wdział cienkie - przyszła choroba.
Od czosnku w domu aż zawrót głowy.
Żonka nie wpuszcza go do alkowy.
Są inhalacje, ciepłe kąpiele.
By być gotowym na bieg w niedzielę.
Odkażać gardło też zaczął w pore.
Lecz wnet się skończył z lekiem gąsiorek.
Żonka podtyka mu smaczną strawę.
Przytył 2 kilo lecz czuć poprawę.
W sobotę stroju już szykowanie.
Wiedział, że jutro na starcie stanie.
fot. Grzegorz Skulimowski Photography
Przed każdym startem, to już tradycja.
Która ważniejsza jest niż kondycja.
Że trza pogadać w braci biegowej.
Przybijesz piątkę, znasz wieści nowe.
Przy starcie wielki dywan śniegowy.
Tam się natykam na Chełm biegowy.
Z tak zacnym teamem trza walnąć fotę.
Bo może nie być okazji potem.
Jest słynna Ewa, babka ze stali.
Łobacz gdzieś truchta sobie w oddali.
No i narybek Furmanikowy.
Patryk - to będzie Ceberak nowy.
Już na rozgrzewkę se Kozioł zmyka.
Oj zapomniałem! Temat Patryka...
W sukcesach matkę już swoją goni.
Jak to leciało...? Że od jabłoni...?
Ewci małżonek już problem ma.
Teraz co wyjazd, puchary dwa.
Zapchane nimi już dwa pokoje.
Muszą więc zwiększać mieszkanie swoje.
Sklepu biegacza dostają bony.
Średnio jest z tego zadowolony.
I tak wymienią wszystko na buty.
W chacie zaś ciasno, a idzie luty.
Już ustawieni na pas startowy.
Śnieg coraz mocniej sypie na głowy.
Już wszyscy śniegiem pokryci cali.
Jest sygnał startu... No... pojechali.
fot. Grzegorz Skulimowski Photography
Gdy już ruszyli pod pierwszą górkę.
Wnet ustawili się wszyscy ciurkiem.
Każdy po śladach kół kombinuje.
Jak zboczy z trasy, zaraz buksuje.
Lecą przy Auchan tak dwie kolumny.
Jeden zły kroczek krokiem do trumny.
Nagle dochodzi butów stukanie.
Cosz to za cuda najmilszy panie.
Zerka rogaty na stronę lewą.
A tu z kolcami buty z cholewą.
Oj stary Kozioł, a tępo w głowie...
Next time podkujesz się w Pacanowie.
Pierwsze podbiegi prawie skończone.
I wnet mijamy pierwszy kilometr.
Łobacz i Patryk ciut z przodu gdzieś.
A na zegarku trzy, cztery sześć.
Przed nami rondo, a po prawicy,
Darek! na niego to można liczyć!
Zawsze zachęci do walki ładnie.
Jak dopinguje, to puchar wpadnie.
Gdzie zbieg łagodny się rozpoczyna.
Patrzę, widoczny wciąż Gilotyna.
Co robi lider tu z M40.
Biegnie na luzie? on się nie pieści!
fot. Grzegorz Skulimowski Photography
Kiedy się skończy roztrenowanie.
Każdego efekt taki zastanie.
Wcina fit koktajl-ten ze szpinakiem.
Potem na biegu efekty takie.
Teraz zbieg w prawo, potem znów w górę.
Oj się rozciąga biegaczy sznurek.
Tempa ich Kozioł nie może znieść.
Drugi kilometr w trzy, cztery sześć.
Teraz wiaduktem i znów w lewika.
Kozioł w osiedle żwawo pomyka.
W oddali widać kilometr trzeci.
W cztery i jeden go on poleci.
Zbieganie z górki jest takie boskie.
Ale do czasu, bo jest... Kosmowskiej.
Kozioł pod górkę ostro buksuje.
Walcz rogaś, nikt się tu nie zlituje.
Koniec podbiegu, góra zdobyta.
Czwarty kilometr wreszcie nas wita.
A tu znów śniegu fala jak trzaśnie.
Czwarty kilometr w cztery trzynaście.
Teraz już płasko, gnamy do mety.
Ale po śniegu ciężko niestety.
Yaromir ostro mnie dopinguje.
Dodał otuchy więc mocno pruje.
Ostatnia prosta tuż przed nawrotem.
Pani fotograf z wielkim kłopotem.
"Ja robię zdjęcia Koźle szalony.
A ty mamejo nieogolony?"
Zmieszał się Kozioł ciut zawstydzony.
Opierdziel za to był też od żony.
Nie jest to wynik tej nowej mody.
Lecz co za Kozioł co nie ma brody.
fot. Grzegorz Skulimowski Photography
Rogasia nogi jak z galarety.
Śnieg już po kostki lecz gna do mety.
Tuż przed nim biegacz ze Stay Insane.
Nie jest tak źle, bo 20 złamane.
Minutkę potem wbiega Aneta .
W całym wyścigu pierwsza kobieta.
Gdy jeszcze dobrze tchu nie złapała.
Już reportera przy sobie miała.
R: Pani Aneto, jakie wrażenia?
Niespodziewane te ochłodzenia?
A: P-p-pogoda była rzekłby n-n-nomalna.
T-t-temperatura w-w-wręcz optymalna.
By skończyć Neci zębów szczekanie.
Yaromir zgarnął nas na bieganie.
Wszak każdy trener w miarę kumaty.
Każe po biegu rozruszać gnaty.
Na dowód tego żem obeznany.
Dwóch Pawłów z LBT spotykamy.
Sam trener z uczniem swym ulubionym.
Mijając ich wymieniamy pokłony.
Gdy już pokazał Czechów atrakcje.
Bieżymy szybko na dekorację.
Anetka bierze wszystko co mogła.
Open i Puchar LPEC ubodła.
Wtem Kozioł zerka... wyniki nowe.
Patrzy... ma szansę na Mundurowe!
Kozioł już w myślach po puchar sięga.
Lecz cóż to!!! zgarnia go mu Piotr Zięba.
Siostrzyczka znów dwa puchary zbiera.
A Kozioł guzik, niech to cholera.
Trenejro na trzy puchary liczy.
Jak nic Kozioła wnet wydziedziczy.
Oj znów tych zwrotek jak w d** drzozek.
Oj ucieszona Aneta Mrozek.
Wszak ona to mnie tak podpuściła.
I przez nią z Dychy relacja była.
Pora już kończyć wywód... no właśnie.
Bo już połowa z Was zaraz zaśnie.
Przed Kozłem teraz nowe wyzwania.
Dalej trenuje, po bieżni gania.
W lutym pobiegnie znów na zawody.
Oby puściły już wtedy lody.
Lecz jak pod śniegiem zostaną hale.
To i trzy siedem nie zrobi wcale.
Koniec wywodu, koniec tej pieśni.
Więcej notatnik już nie pomieści.
Lecz będą wkrótce przygody nowe.
Kozła co biega w każdą pogodę.